Poza Wojciechem Młynarskim, gotyckimi pannicami, emo i garścią ornitologów chyba tak naprawdę mało kto lubi wrony. Nie, nie kawki, nie gawrony które widać w parkach ale prawdziwe, szarawe, leśne wrony- stworzenia niemałe, drapieżne i działające w gangach. Nie dość, że toto niekoniecznie najładniej ubarwione, paskudnie wrzaskliwe, to jeszcze na dodatek ma mało sympatyczne zwyczaje żywieniowe o czym wie każdy kto widział stadko wron w akcji.
Przed rozpoczęciem omawiania funkcjonowania tego ptaszyska jako symbolu w mitologii Japońskiej należałoby pewnie wspomnieć, że w języku japońskim tak wrona, jak i kruk to karasu (烏). Rozróżnianie czy to kruk czy wrona tak naprawdę nie ma sensu- gatunkiem dominującym na wyspie jest Corvus macrorhynchos, podgatunek japonensis. Jest to ptaszysko większe nawet od naszych wron- długość ciała sięga do 60 cm.- i na tyle przemyślne że stało się plagą Tokio (ostatnio burmistrz stworzył nawet speckomando którego wyłączną rolą jest tępienie tych ptaków).
Co ciekawe wrona nie jest- jak ma to miejsce w naszym kręgu kulturowym- ptakiem związanym z mrokiem i śmiercią. Jest ptakiem solarnym- co więcej, jednym ze starszych i ważniejszych symboli słońca w większości mitologii azjatyckich. Złota lub czerwona wrona miała nosić na swoich barkach słońce po nieboskłonie lub- według innych legend- sama być słońcem. Trzy łapy- bardzo ważny element symbolu- mają być odpowiednikami trzech faz dnia- poranku, czasu kiedy słońce świeci pełnym blaskiem i zmierzchu. Warto zwrócić uwagę i na to, że oprócz wrony również chiński feniks- Fenghuang (pierwotnie samiec to feng, samica huang, później wszystko skleiło się w jedno kiedy feniks stał się symbolem cesarzowej)- istota związana ze słońcem i żywiołem ognia, również był przedstawiany z trzema nogami.
Wróćmy do wron. W mitologii chińskiej bogini Xihe ("matka słońca") zapłodniona przez boga wschodniego nieba Dijun urodziła dziesięciu synów- dziesięć trójnogich wron. Każdy z tych ptaków był w rzeczywistości słońcem i bogini codziennie przemierzała nieboskłon rydwanem wioząc jedno ptaszysko. Niestety, kiedyś przydarzyło się że wszystkie dziesięć wylazło ze swoich gniazd i ziemia zaczęła płonąć. Trwało to do czasu, gdy na prośbę cesarza Yao rozgniewany na synów Dijin nie wysłał słynny łucznika, Houyi który zestrzelił dziewięć ptaków, czym zresztą zasłużył sobie na wdzięczność ziemian i wykopanie z nieba, w myśl odwiecznej zasady mówiącej że żaden dobry uczynek nie pozostaje w ostatecznym rozrachunku bezkarny.
W mitologii japońskiej nie znajdziemy uzasadnień przydzielenia wronie roli symbolu solarnego. Pojawia się w niej za to postać wielkiego, trójnogiego kruka Yatagarasu, będącego posłańcem bogów mającym wspierać potomka bogini słońca- cesarza Jimmu (vide: Kojiki). Prawdopodobnie nieprzypadkowo Yatagarasu wygląda identycznie jak chińskie słoneczne wrony.
Cesarz Jimmu z Yatagarasu. Drzeworyt Tsukioki Yoshitoshiego z serii "Zwierciadło słynnych wodzów Japonii" 1876-1882. Zabawne, że artysta zdecydował się usadzić kruka na łuku- według przekazów Kojiki niewiele brakowało a posłaniec bogów zostałby postrzelony przez łucznika któremu nie podobała się wiadomość od cesarza.
Symbol słońca- trójnogiej wrony przedostał się również do ikonografii buddyjskiej. Jeden z asystentów buddy Yakushi jest bothistawa Nikko, nazywany też "blaskiem słonecznym". Jednym z jego atrybutów jest złoty bądź czerwony dysk z trójnogim czarnym ptaszyskiem pośrodku. Zeby było ciekawiej Yakushi nyorai to nie tylko budda uzdrowiciel, ale pan- co znamiennie w kontekście chińskiej legendy o dziesięciu słońcach- wschodniego raju.
Mimo tak szlachetnego rodowodu wrony chyba nigdy nie były jakoś szczególnie lubiane przez Japończyków. Sei Shonagon pisze o nich z najwyższym obrzydzeniem a ich przedstawienia w sztuce są raczej rzadkie (choć zdarzają się perełki). Ot- jak widać czasem nawet imponujący rodowód niewiele pomaga. Szczęściem z wronami związany jest inny, tym razem o niebo bardziej popularny motyw niebiańskich psów, duchów- kruków czyli mówiąc wprost- tengu, ale jako że ich ikonografia i związane z nimi legendy same w sobie stanowią bardzo ciekawy i dość obszerny temat, zasługują na osobne omówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz