środa, 12 maja 2010

Wiosna panie oberleutnant

Wszystko kwitnie, świergoli i zajmuje się wszystkimi innymi czynnościami przyporządkowanymi tej porze roku. Grusza przed moim oknem jak zwykle spóźnia się- chociaż może ją też dopadł Alzheimer i po prostu zapomniała. W Japonii właśnie odbywają się wszystkie możliwe uroczystości oglądania kwiatów, a mi przykleiły się kwiatowe motywy. Oczywiście najbardziej oklepanym ze wszystkich jest ten opadających płatków wiśni- symbol ulotności, najczęściej wymieniany w kontekście przemijalności życia samurajów. Dla mnie o wiele bardziej zabawne są jego erotyczne konotacje które okazują się być dość niewygodne dla części co bardziej zapatrzonych w wizję po europejsku „męskiego” samuraja praktyków sztuk walki. Dla europejczyków rzecz może istotnie nie być uchwytną na pierwszy rzut oka ale warto zauważyć jak wiele japońskich symboli miłosnych czy erotycznych związanych jest z nanshoku czy- używając innego terminu- shudo („drogą młodości”). Jeden i drugi termin związany jest z miłością homoerotyczną, przy czym nazwy shudo używano pierwotnie na określenie zwyczaju wiązania się młodych giermków i starszych, doświadczonych wojowników. Związki te, oprócz funkcji czysto seksualnych, miały o wiele poważniejsze zadanie-były dla owych nastoletnich najlepszą metodą zdobywania doświadczenia, stąd trudno się dziwić gwałtownej reakcji szogunatu na pojawienie się na rynku drzeworytów pokazujących Nobunagę który co prawda siedzi w towarzystwie czcigodnej małżonki, ale maślanym wzrokiem wpatruje się w Hideyoshiego. Ulotne kwiaty wiśni były w tym przypadku nie tyle przypomnieniem nieuchronności- ba- konieczności śmierci, ale zmysłowym symbolem szybko przemijającego uroku owych młodych chłopców (czy raczej ich „chryzantemowego miejsca”). Innymi chłopięcymi kwiatami były kwitnące w piątym miesiącu roku (a więc w czasie obchodów święta chłopców) narcyzy i irysy. Co ciekawe o ile w tradycyjnej ikonografii związane były po prostu z młodymi mężczyznami, o tyle w hedonistycznej i -co tu dużo ukrywać- mieszczańskiej kulturze epoki Edo nabrały nowego znaczenia, stając się symbolami „chłopców do wynajęcia”. W tym kontekście drzeworyty pokazujące kobiety czy dziewczęta łamiące łodygi irysów nie były pozbawione zmysłowych podtekstów, ukrytych pod pozorem sceny rodzajowej. Nie jestem pewien jak dobrze ową symbolikę znała nasza krakowska cyganeria, dla której irys- za przyczyną Jasieńskiego stylizowany po trochu na japońską modłę- stał się niemal znakiem rozpoznawczym, natomiast jestem przekonany że ich obecnych świętoszkowatych następców wymowa japońskich kwiatków mogłaby mocno zbić z pantałyku.