czwartek, 30 stycznia 2020

I rycerz, I diabeł, I śmierć.

Najpierw rzeczy oczywiste i znane większości dzieci (reńskie wino, folías de España- tylko psa przy nogach brakuje coraz bardziej). Panie i panowie- jeden z idoli mojej burnej młodości.

Durer.

Albrecht Durer.

Geniusz. Artysta. Teoretyk. Reformator.

Jak większość niemieckich- i nie tylko niemieckich- geniuszy- pochodzący z importu, boć to przecież genialne dziecko węgierskiego złotnika, który ledwo- co przeniósł się do Norymbergi. Od wczesnych lat bardzo świadomy swojego talentu, neurotyczny wrażliwiec. Obsesyjnie oddany swojej sztuce, jeśli chodzi o nią- i chyba tylko o nią- przerażająco wręcz cierpliwy.

W okolicach roku 1514 Durer niemal zupełnie porzucił malarstwo na rzecz grafiki. Tworzy trzy miedzioryty, do dziś nazywane Meisterstiche. W 1513- rycinę zwaną “Rycerz, diabeł i śmierć”, w 1514 dwie inne, równie duże- “Melancholia” i “Święty Hieronim w swoim studio”. Warto wspomnieć że o ile sam artysta łączył ze sobą “Melancholię” i “Świętego Hieronima”, o tyle “Rycerza” nigdy nie wymieniał i nie dawał w prezentach razem z nimi.



Sucha inwentaryzacja. Miedzioryt o rozmiarach 24.5 x 19.1 cm. Przedstawia rysowanego równie precyzyjną, co po gotycku nerwową kreską konnego, jadącego przez górzysty krajobraz. Głównej postaci towarzyszy siedzący na wychudzonej kobyle transi w koronie, za nimi wlecze się trójrogie chujwico. Pomiędzy nogami koni pies, kamień i jaszczurka. W tle zdecydowanie niemieckie i równie zdecydowanie nieidentyfikowalne miasto. W lewym dolnym rogu pniak, na pniaku czaszka, obok- popis erudycji i ukłon w stronę mód z południa- tabliczka (tzw. tabula ansata- nawiązanie do tradycji starożytnych) z monogramem artysty i krótkim “s. 1513”.

Właściwie wszystko, co związane z tą ryciną pozostaje niepewne, niedookreślone, zaczynając od jej tytułu. Durer mówił o niej po prostu (bewundernswert lakonische Aussage) “Der Reiter”- określenie jakiego używa się obecnie ukute zostało później.

Rozplątania znaczeń ukrytych w sztychu symboli podejmowały się najtęższe głowy pierwszej ligi myśli europejskiej, co sprawia, że moja próba podejścia do tego tematu zakrawa o megalomanię ale… gdzie konie kują tam i żaba nadstawia łapę.

DIABEŁ

Maszkara krocząca za jadącymi wydaje się być dość prostą do zidentyfikowania. Pysk paskudny, rogi, widłopodobny instrument w szponiastej łapie. Diaboł, panie kochany, diaboł jako żywo. Sęk w tym, że samo ustalenie oczywistości rzadko kiedy wystarcza. To, że diabeł- wiemy. Wypadałoby teraz odpowiedzieć na ciut dziecinne, ale zaskakująco ważne pytania w rodzaju: co to za diabeł i dlaczego akurat taki? Mówiąc językiem polonistycznej naftaliny: co artysta chciał powiedzieć wstawiając diaboła?




Kreatura jest- na nasze szczęście- dość charakterystyczna. Poskładana z różnych przypadkowych kawałków. Trzy rogi, wyraźny, podobny do tiary czub nad czołem. Obrośnięty szczeciną świńsko- psi pysk. Widły. Szpony. Nawet pobieżne przerzucenie pałacu wyobraźni (szumna nazwa zgromadzonego w mojej głowie klamoterium) pozwala odnaleźć jej inne wizerunki. Oto datowane na czasy pontyfikatu Rodriga Borgii czy- oficjalnie- Aleksandra VI- pamflety przedstawiające papieża jako wysłannika piekieł. Złożony z wielu stworzeń maszkaron, głoszący wszem i wobec “EGO SUM PAPA”





Wiemy, że Durer- mówiąc najoględniej- sympatyzował z Reformacją. Mówiąc mniej oględnie był, przynajmniej do czasu krwawego stłumienia buntów chłopskich, jednym z jej najzagorzalszych zwolenników. Znał osobiście wiele wybitnych postaci reformacji niemieckiej- Zwinglego i Erazma z Rotterdamu czy Melanchthona. W 1520- tym napisał w swoim pamiętniku:

“I niech mi Bóg dopomoże, bym mógł odwiedzić doktora Marcina Lutra, bo chcę uczynić z wielką pieczołowitością jego portret i wyryć go na płycie miedzianej na wieczną pamiątkę tego chrześcijanina, który pomógł mi przezwyciężyć tak wiele trudności”

W innym momencie, w liście do Kratzera, datowanym na 1524, żalił się:

“Z powodu naszej chrześcijańskiej wiary musimy znosić pogardę i niebezpieczeństwa, jesteśmy oczerniani i nazywani heretykami"

W tym kontekście przenikanie elementów ikonograficznych protestanckiej propagandy wydaje się być rzeczą dość naturalną i nieprzypadkową. Pozostaje kwestia tego, w jaki sposób wplatają się one w całość dzieła ale- jak piszą autorzy kiepskich powieści- nie uprzedzajmy wydarzeń...