Rzeka Sanzu, podobnie jak i wiele innych mitycznych rzek, istnieje w rzeczywistości. Gdyby chcieć być dokładnym to istnieje pięciokrotnie- w Japonii znajduje się co najmniej pięć "prawdziwych" rzek o tej nazwie. Ta przynajmniej w części mityczna, będąca odpowiednikiem greckiego Styksu znajduje się w okolicach leżącej w wygodnym oddaleniu od cywilizacji góry Osore (dosł. "strasznej góry"), w jednej z trzech japońskich "ziem świętych", będącej w rzeczywistości nie tyle pojedynczym szczytem, co rodzajem wulkanicznego pustkowia z wieloma dziwacznymi formacjami skalnymi. Miejsce to jest- nawet jak na standardy japońskie- aktywne pod względem wulkanicznym, pełne gorących źródeł z "wodą" zabarwioną na możliwie nienaturalne kolory- od kanarkowej żółci po krwawą czerwień. Tym wiecznie wrzącym kotłom nadano nazwę "jigoku" czyli mówiąc wprost- piekieł. Przez taką okolicę płynie nieduża- najmniejsza z pięciu i "jedyna prawdziwa" rzeka Sanzu (三途の川 Sanzu-no-kawa), biorąca swój początek w pobliskim jeziorze Usoriyama. Brzegi rzeki spina ozdobny, czerwony mostek. Najdalej wysunięta na zachód część Osorezan- zatoka Hotoke-ga-Ura (仏ヶ浦), ze skałami przypominającymi posągi buddów, ma być miejscem z którego dusze sprawiedliwych udają się do raju Amidy.
Oczywiście w tego rodzaju otoczeniu nie mogło zabraknąć świątyni. W tym przypadku jest to bodaiji 菩提寺, należąca do sekty Soto. Nazwą bodaiji (czy bodhi) określa się przybytki poświęcone trosce o zmarłych. Świątynie tego typu zwykle należą do jednej rodziny czy klanu, stając się z czasem rodzajem rodowego mauzoleum, miejsca pełniącego funkcję nie tylko religijną ale i propagandową, co zresztą nie zawsze wychodziło przybytkom na zdrowie. Sam trzon słowa- bodhi czy bodai (菩提)- pierwotnie odnosił się oczywiście do stanu satori ale z czasem zaczęto go używać na określenie zabiegów mających na celu zapewnienie spokoju duszom zmarłych.
Wracając do tematu: Sanzu nazywa się "rzeką trzech przepraw", ponieważ przez mityczną (czy "nadnaturalną") jej wersję można się przeprawić w zaświaty na trzy sposoby. Dusze zmarłych dokonują tego siódmego dnia po śmierci, po pierwszym z siedmiu sądów jakie ich czekają przed ponownymi narodzinami. Ci, którzy wypełniali dobre uczynki i których pierwszy sędzia- Shinko-o- uznał za niewinnych, przechodzą lub przejeżdżają mostem ozdobionym siedmioma cennymi substancjami, strzeżonym przez Jizo Bosatsu. Ludzie którzy nie byli ani szczególnie dobrzy ani przesadnie źli przechodzą przez dość wygodny bród. Złych czeka przeprawianie się przez głębiny pełne obrzydliwych wężopodobnych stworów. Japońskie przysłowie mówi "Jeśli bierzesz zbyt dużo pieniędzy, utoniesz w Sanzu". Oczywiście jeśli nie żyło się wystarczająco długo żeby w jakikolwiek sposób wpłynąć na kształt karmy, nie da się ocenić ciężaru ewentualnych win, stąd duchy nienarodzonych dzieci błąkają się nad brzegiem. Pilnująca przejścia demoniczna starucha- Datsue-ba (奪衣婆, "starucha która odziera z ubrania") doradza im budowanie pagód, stup (co prawdopodobnie jest nawiązaniem do przeświadczenia o błogosławionym wpływie jaki miało budowanie stupy na karmę) bądź kopczyków z kamieni po których będą mogły wspiąć się do raju, po czym sama lub w towarzystwie innych demonów złośliwie niszczy te prowizoryczne budowle. Jedynym który może wybawić dzieci jest opiekun dusz- Jizo bosatsu. Jizo chowa dzieci w fałdach swojej mnisiej szaty (stąd popularny japoński zwyczaj ubierania statuetek Jizo w dziecięce ubranka- bothisatwa ma móc przekazywać je dzieciom znajdującym się pod jego opieką).
Na drugim brzegu rzeki Datsue-ba odziera grzeszników z szat lub- jeśli mają nieszczęście przybyć w zaświaty nago- ze skóry (ciekawe jak świetnie starożytni potrafili odczytać intencje tak prawników jak i kobiet) po czym jej mąż- Keneō (懸衣翁) wiesza łup na gałęzi drzewa. Ugięcie gałęzi ma być odpowiednikiem wagi grzechów a piekielna para doraźnie wymierza karę zależną od przewin. Złodziejom łamią paluchy i wiążą głowę do stóp, kobietom które pozwoliły by ich krew spadła na ziemię i tym samym sprawiła że ta stała się nieczysta każą pić krew słowem- pełnią funkcję którą w naszym kręgu kulturowym wyobraźnia ludowa przydzieliła co mniej ważnym diabłom podszczypującym karczmarkę "bo nie dolewała" (malowidło z kościółka w Słopanowie) . Co ciekawe Datsue-ba była nie tylko demonem- oprawcą ale też i dobroczynną boginią która, według starożytnych i średniowiecznych wierzeń, opiekowała się tez porodami a przychodzącemu na świat człowiekowi przydziela jego skórę.
Co roku, między 22 a 24 lipca, w Osorezan odbywa się wielki festiwal podczas którego media- niewidome szamanki nazywane Itako- komunikują się ze światem zmarłych. Wszystkie one używają niemal martwego dialektu Tsugaru. W niewielkich, ustawionych rzędem namiotach przyjmują dziennie po trzy- cztery tysiące osób. Oczywiście obrzędy szamańskie mają genezę o wiele starszą niż tradycja buddyjska w Japonii i mamy tu do czynienia z nawarstwianiem się wierzeń ale to już- jak pisał pewien Anglik- całkiem inna bajeczka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz