wtorek, 31 stycznia 2017

Kaśka, co mamy na kole?

Rycina ósma- ostatnia przed la grande finale.

Hebrajska litera Chet, rzymska ósemka i grecka litera eta. Maksyma przypisana do tej ilustracji to

VIC. I.T VIR.
VICTA JACET VIRTUS

Cnota leży pokonana

Przed murami obronnymi widzimy dwie postaci. Jedna z nich- kobieta w długiej sukni- klęczy, z dłońmi złożonymi w geście modlitwy, druga- mężczyzna w pełnej zbroi- zamierza się mieczem. W tle widać również klasyczne koło fortuny. Ryciny LCF i AF różnią się jedynie obecnością aureoli wokół głowy egzekutora.


Ponownie mamy do czynienia z tworem mocno synkretycznym, na dodatek zlepiającym dwa, kompletnie ze sobą nie powiązane motywy ikonograficzne. Pierwszy- to koło fortuny. Motyw alegoryczny znany właściwie w całej średniowiecznej europie, a mający swoją genezę hen, w świecie helleńskim (choć jego najstarsze przedstawienia ikonograficzne to zaledwie 55 rok przed naszą erą). Na ustawionym pionowo kole umieszczano wyobrażenia różnych postaci- tych wyobrażających szczęście i tych, które oznaczały pecha. Z każdym obrotem jedne z figur szły w górę, drugie- w dół, co miało symbolizować kapryśną zmienność losu. Emblem nieuchronnej zmienności. Sama Fortuna- piękna kobieta w bogatych szatach- zwykle stała przy kole bądź trzymała je w rękach. Co ciekawe, podobnie jak Sprawiedliwość czy Synagoga, przedstawiana była często z oczyma przewiązanymi przepaską (ślepota bezstronności).


Koło fortuny. Oczywiście piękne godzinki księcia de Berry.


Koło fortuny- jedna z kart tarota bolońskiego... i kilka innych średniowiecznych przedstawień pani fortuny z różnych iluminacji średniowiecznych






Jeśli chodzi o drugi motyw rzecz jest nieco bardziej złożona. W identyfikowaniu symboli i konstrukcji ikonograficznych bardzo często ważna jest nie tyle wiedza, co zdolność do wychwytywania podobieństw. Układów rąk, nóg, póz ciała, poddawanie się natrętnie drapiącemu w mózg poczuciu „ja to już widziałem”. Nie inaczej jest tutaj. Poza kata i jego ofiary jest jak najbardziej typowa, znana i natychmiastowo rozpoznawalna dla wszystkich, którzy kiedykolwiek oglądali średniowieczne czy renesansowe teatrum sprawiedliwości. Teatrum- bo kaźń nigdy nie była przypadkowa. Każda z postaci w procesie miała do odegrania swoją rolę, a to, do jakiego stopnia rola ta była skodyfikowana bywa czasami wręcz przerażające. Skazany był nie tylko przestępcą- był również odkupującym przez cierpienie swoje grzechy, niemal Jezusem (porównanie wcale nie moje i bynajmniej nie na wyrost). Stąd choćby zwyczaje nazywania wzgórz szubienicznych Golgotą czy wszystkie rytuały związane z ostatnim posiłkiem i jego, bardzo rozbudowaną, symboliką. Nie zapuszczając się w wątki poboczne: oto kat z mieczem stojący przy skazańcu. Gest- jako się rzekło- bardzo typowy, powtarzany na tysiącach (jeśli nie milionach) wyobrażeń. Czy będzie to św. Mikołaj ratujący życie skazańcowi, czy odgłowienie św. Pawła, czy inna krwawa scena martyrologii chrześcijańskiej- zawsze w gruncie rzeczy to samo ustawienie ciał. Oprawca z szeroko rozstawionymi nogami i skręconym ciałem, trzymający oburącz miecz o zaokrąglonym sztychu. Za pasem kilka sznurków, przygotowanych do pętania kończyn skazańców. Ofiara- wpisująca się w rolę- z nabożną rezygnacją odsłania szyję. Znane. Typowe.


Święty Mikołaj ratujący skazanych młodzieńców (Toruńskie Muzeum Narodowe, galeria sztuki gotyckiej).

Całość robi się ciekawsza, kiedy podłubać trochę w imaginarium. Oto nie trudno znaleźć scenę bardzo podobną do tej, z XI wrót do krainy cieni. Męczeństwo św. Katarzyny. Nabożna chrześcijanka miała- za odmowę nie tylko nawrócenia się, ale i dania.. ręki cesarzowi (jako powód podawała fakt, że jest już oblubienicą Jezusa) być skazaną na łamanie kołem. Dzięki bożej interwencji koło- narzędzie kaźni- zostało połamane bądź- w innych wersjach legendy- spalone ogniem który spadł z nieba i robotę trzeba było oddać w ręce małodobrego. Mamy więc obrazy wywyższonego koła, oprawcy z mieczem i pięknej kobiety. Obrazy na tyle konfundujące, że Katarzyna (z zawodu święta patronka niezamężnych dziewcząt i studentów) ze swymi atrybutami męki- kołem i mieczem- zaczęła się zlewać z postacią bardzo nieświętej Fortuny.


Męczeństwo św. Katarzyny wg. Jana Provoosta...


...Cranacha...


... Durera...


...i znowu Cranacha. Możemy dodać jeszcze absurdalnie makabrycznego Łukaszka Signiorellego


Z tymi okruszkami wiedzy pora wrócić do ryciny. Napis „Cnota leży pokonana” mógłby (jak- mam nadzieję- widać) rzeczywiście z powodzeniem odnosić się do kaźni św. Katarzyny. Problem polega na tym, że przekaz lucyferiański zdecydowanie nie jest- jak chcieliby straszący diabołem- nihilistyczny. Głowę kata otacza aureola. Jest postacią zdecydowanie pozytywną. Moja interpretacja? Viator dekapituje Fortunę. Zrzuca z piedestału wiarę w los, odbierając mu prawo do kierowania sobą. Samodzielnie wybiera swoją przyszłość.

Skoro już wygrzebałem ilustrację z rękopisu Carmina Burana warto może przypomnieć sam tekst (z ukłonami dla fanów "Gwiezdnych Wojen" i bombastycznego stylu Carla Orffa)


O Fortuna
velut luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis;
vita detestabilis
nunc obdurat
et tunc curat
ludo mentis aciem,
egestatem,
potestatem
dissolvit ut glaciem.

Sors immanis
et inanis,
rota tu volubilis,
status malus,
vana salus
semper dissolubilis,
obumbrata
et velata
michi quoque niteris;
nunc per ludum
dorsum nudum
fero tui sceleris.

Sors salutis
et virtutis
michi nunc contraria,
est affectus
et defectus
semper in angaria.
Hac in hora
sine mora
corde pulsum tangite;
quod per sortem
sternit fortem,
mecum omnes plangite!