
Kitagawa Utamaro, jeden z drzeworytów należących do serii "Szkice kobiet", przedstawiający kobietę czerniącą zęby. Oczywiście rysunek nie ma wiele wspólnego z realiami japońskiego antyku i pokazuje rzeczywistość epoki Edo- artysta żył od 1754 roku do 1806.
Sama procedura (nazywana ohaguro) z pewnością nie zaliczała się ani do prostych ani do przyjemnych. Najpierw należało przygotować miksturę- utartą w moździerzu gęstą papkę z tlenków żelaza. Potem nałożyć ją na zęby i czekać... dwadzieścia- czterdzieści minut aby zęby pokryły się równomierną warstwą nalotu, który oprócz tego, że nadawał im upragniony, czarny kolor, to stanowił warstwę ochronną, podobną do tej, jaka powstaje na zębach osób żujących betel. Oczywiście damy dworu- jak na szanujące się kobiety przystało- tak ten, jak i wszystkie inne zabiegi toaletowe wykonywały grupowo, a że nie do pomyślenia było zachowanie milczenia przez tak monstrualnie długi okres czasu radziły sobie jak mogły, próbując gwarzyć nie ruszając przy tym ustami. Efekty akustyczne musiały być wyjątkowo osobliwe, skoro nawet Sei Shonagon wpisała głos, jaki wydaje się z siebie podczas czernienia zębów na listę rzeczy obrzydliwych. Cóż- bycie piękną nigdy nie było łatwe. Jak nietrudno się domyśleć procedurę należało co jakiś czas powtarzać, jako że po tygodniu- dwóch piękna czerń zębów ustępowała miejsca szarości albo wręcz- o zgrozo- obrzydliwej, wulgarnej bieli. Czernione zęby były jednym z niezmiennych elementów wizerunku osób dbających o swój wygląd, nie tylko kobiet ale i mężczyzn, aż do reform epoki Meji, kiedy to zwyczaj uznano za staromodny i nieprzystający do nowowprowadzanych kanonów. Patrząc na efekty działania słodkich past do zębów- mimo wszystko żal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz