niedziela, 2 sierpnia 2009

Problemy z ogórkami

Połykam ksiażki. To jeden z moich mrocznych nałogów. Trzystustronicowa powieść to zwykle trzy- cztery godziny. Przy tego rodzaju nawykach czytelniczych nie bardzo mogę sobie pozwolić na bycie wybrednym i często- gęsto przebijam się przez lektury ledwie- ledwie wybijające się ponad poziom intelektualny Joli Rutowicz. Dziś w supermarkecie wygrzebałem pierwszą część cyklu o Saint- Germain. Niestety- jak przystało na cykl wampiryczny główny bohater, oprócz tego że żywi się krwią nosi wyłącznie czarne ubrania, spojrzeniem zniewala kobiety, jest nieludzko silny, bogaty i inteligentny słowem- ideał oczyma zakompleksionych pryszczatych nastolatków bądź niedopchanych panien z pretensjami do mrocznego emploi. Przebijając się przez kolejne peany ku czci obowiązkowo bladego herosa nie mogłem nie uśmiechnąć się na wspomnienie wampirów z Japonii... Oczywiście każda kultura ma jakichś krwiopijców. W przypadku mitologii japońskiej mamy oczywiście różnorakie złowrogie stwory które "przy okazji" potrafią pozbawić swoje ofiary krwi jak złowrogie duchy, koty bądź tanuki, ale tak naprawdę jedynym prawdziwym wampirem, wysysającym życie z swoich ofiar jest stworek z pozoru raczej niegroźny czyli kappa (河童- dosłownie "dziecko rzeki").

Wygląda toto dość pokracznie- trochę jakby małpie założyć na łapy płetwy pływackie, tors wpakować w skorupę żółwia a na łbie wygolić tonsurkę i dorzucić solidną porcję rybiego smrodu. Pośrodku tonsurki, na samym czubku płaskiej czaszki każda kappa ma wgłębienie wypełnione wodą ze zbiornika w którym żyją. Mimo swych małych rozmiarów kappa jest dziesięciokrotnie silniejsza od człowieka, pod warunkiem że woda z wgłębienia nie wyschnie bądź nie zostanie wylana- jeśli do tego dojdzie kappa traci całą swoją siłę, według niektórych legend może nawet umrzeć. Ta drobna niedogodność wielokrotnie ocaliła życie ludziom wyzwanym przez kappy na pojedynek. Kappy, w przeciwieństwie do wielu istot o których zdarzyło mi się pisać wcześniej, są Japończykami z krwi i kości. Uwielbiają narodowy sport Japonii- sumo (w którym są podobno mistrzami, legenda przypisuje im wynalezienie koppo- "twardych" technik ataku na kości), co zresztą jest powodem dla którego zaczepiają ludzi zabłąkanych w pobliżu zbiorników wodnych i wyzywają ich na pojedynki o wyjątkowo wysokie stawki. Z jednej strony- skarby zebrane przez kappy jako nagroda za wygraną walkę, z drugiej- dość bolesna i wyjątkowo prawdopodobna śmierć. Na szczęście kappy posiadają proporcjonalnie silnie rozwiniętą inną typowo japońską cechę- poszanowanie dla etykiety. Człowiek przymuszony przez tych zielonych gangsterów do pojedynku powinien rozpocząć go od ceremonialnego ukłonu- kłaniając się w odpowiedzi kappa utraci życiodajną wodę i znajdzie się na łasce człowieka.



Kappa w całej krasie. Rysunek Hokusai.

Kappy to (przynajmniej od epoki Muromachi- w ich przypadku ewolucja wizerunku wydaje się przebiegać w sposób odwrotny do tego który można obserwować w przypadku tengu) istoty z złe, choć zawsze pieczołowicie przestrzegające wszelkiego rodzaju umów, nawet jeśli ma im to przynieść szkodę. Większość ich żartów jest może niekoniecznie w najlepszym guście ale nieszczególnie groźnych- ot, uwielbiają zaglądanie pod kimona przechodzących mostkiem czy przeprawiających się łodzią kobiet, głośnie pierdzenie w twarz rybakom i inne dowcipasy tego typu. Powodem dla którego te pokraki zawsze przypominają mi się kiedy tylko widzę obraz klasycznego, do znudzenia idealnego "europejskiego" wampira jest fakt, że kappom przypisuje się winę za śmierć większości topielców- zwłaszcza dzieci. Topielcy, zwłaszcza jeśli namakali odpowiednio długo, mają mieć (panie wybaczą dosłowność) obrzękłe odbyty, co dało asumpt do powstania legend o wodnych demonach które żywią się krwią, siłą życiową bądź- to moja ulubiona wersja- z czystej złośliwości wyciągają (mówiąc precyzyjniej wysysają) jelita i żołądek przez odbyt zostawiając tylko obrzękły, pełen płynu bęben. Jak sądzę ostatnia odmiana odnosi się do nieboszczyków którzy pławili się w wodzie z dużym zacięciem i dobrze świadczy o dociekliwości i naukowym podejściu ludzi żyjących w pobliżu zbiorników wodnych.



Jak widać na nieszczególnie wysokich lotów drzeworycie Tsukiyoki Yoshitoshiego nie zawsze kappy straszą rybaków puszczaniem wiatrów- jak mówi japońskie przysłowie "od czasu do czasu i kappa utonie"- każdemu może się podwinąć noga. Niektóre pomyłki mogą być bardzo groźne w skutkach, nawet dla demonów. 1881,

Co ciekawe pośród wielu teorii dotyczących pochodzenia kappy, z których jedne mówią o portugalskich mnichach (tonsura i słowo kapa), inne o małpach (ogólny pokrój i- niestety chińska- legenda o królu małp) znajduje się też taka, która tłumaczy ich pochodzenie faktem wyrzucania przez Japończyków martwych lub w pełni sprawnych ale nie do końca potrzebnych noworodków do rzek. Mizuko- dosłownie wodne dziecko- (水子) to nazwa jaką dziś określa się dzieci zmarłe przed porodem, a która wcześniej odnosiła się do wszystkich zmarłych dzieci. Nie da się nie zauważyć że jej znaczenie jest na dobrą sprawę identyczne ze znaczeniem słowa kappa. Jeśli stare, shintoistyczne bóstwa wody stały się mściwymi wcieleniami dzieci skrzywdzonych za życia, ich pragnienie zemsty na żywych wydawałoby się być uzasadnione i bardzo typowe. Choć tłumaczenie to jest najbardziej ponurym ze wszystkich z jakimi się spotkałem, brzmi najbardziej prawdopodobnie i przypomina o tej stronie historii kraju kwitnącej wiśni o której raczej nieczęsto wspomina się w poetyckich opisach. Oczywiście z pewnością mamy tu do czynienia z nałożeniem się na siebie dwu toposów- starego, pochodzącego jeszcze z epoki antycznej i nowego, nadającego kappom wszystkie cechy właściwe wszelkim mściwym duchom z japońskich podań. Jeśli chodzi o stary wzorzec to pierwsza wzmianka o duchach wody odpowiadających współczesnym wizerunkom kappa pochodzi z Nichon Shoki a więc mówimy o roku 720 (choć tam mówi się raczej o bogu rzeki- Kawa no Kami), i dotyczy bardziej staromodnej personifikacji sił przyrody, posiadających zarówno cechy negatywne jak i pozytywne (jak choćby przypisywana kappom umiejętność leczenia złamań i zwichnięć).

Pozostaje jeszcze kwestia wyjaśnienia tytułu postu... otóż kappy przepadają za ogórkami. Mają na ich punkcie tak kompletnego bzika, że można wyłgać się od śmierci rzucając im kilka ogórków. Dlaczego ? Nie mam najzieleńszego pojęcia, faktem jest że maki z ogórkiem nazywa się nie kyuri maki, a właśnie kappa maki. Smacznego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz