środa, 4 maja 2011

Skazy na duszy I: wary

Będzie nudno, bez cycków i nieikonograficznie.

Wróciłem do szlifu, mówiąc dokładniej- do chechłania głowni o której pisałem w poście Liście irysów. Przy stanie w jakim znajduje się klinga delikatne podejście można z miejsca wsadzić sobie w do szafy. Najgrubsze kamienie, głównie syntetyki (naturalnych, kosztujących parę setek, szkoda do takiej orki), przez większość czasu bez wody (co oczywiście jest odstępstwem od kanonu, ale znakomicie zwiększa tarcie). Powoli zaczyna się z tego coś wyłaniać, chociaż trudno mi żywić nadzieję, że uda się wyeliminować wszystkie skazy. Nie dość, że ostrze swoje przeszło, to jeszcze jego twórca musiał być wyjątkowym niechlujem. W rezultacie to, co trafiło w moje ręce, nosi większość wad jakie tylko można znaleźć na nihonto. Ponieważ nie znalazłem w polskiej sieci żadnej przyzwoitej strony poświęconej temu problemowi (co zaskakujące nawet na nieprzyzwoitych nic nie było), pomyślałem, że skoro i tak robię dokumentację, to nie zaszkodzi skorzystać z okazji i choćby pobieżnie omówić rodzaje skaz najczęściej występujących na japońskich ostrzach.




Zacznijmy od widoku ogólnego. Tak toto wyglądało po wstępnym oczyszczeniu ze rdzy. Obraz nędzy, rozpaczy, żalu po wydanych pieniądzach i powód do złorzeczenia kilku pokoleniom przodków sprzedającego tą bidę na aukcji.


Wady (kizu- to nazwa oznaczająca każdą skazę ostrza, wbrew temu, co często widać w opisach na allegro, nie odnosząca się do któregoś konkretnego typu) można z grubsza podzielić na dwa rodzaje. Pierwsza grupa to te, którymi zostało ono "obdarzone" w procesie tworzenia. Są to zwykle wyjątkowo niemiłe zjawiska- bardzo trudne do usunięcia bo stanowiące część struktury ostrza i w jakiś sposób przesądzające o jego charakterze.

Jedną z najgorszych są ware czyli rozwarstwienia (mówiąc inaczej: delaminacje). Mogą być wynikiem niedostatecznego oczyszczenia stali podczas skuwania, niedokładnego skucia bądź zbyt dużej ilości złożeń, czasem (dość rzadko) zdarzają się też w wyniku urazów mechanicznych. Na powierzchni ostrza objawiają się charakterystycznymi, podłużnymi liniami, biegnącymi zwykle zgodnie z kierunkiem warstw i często nazywanymi "pęknięciami". Ostrza japońskie (czy kute zgodnie z zasadami tworzenia nihonto) nie są oczywiście żadną superbronią i pękają tak jak każda inna stal, ale pęknięcia te wyglądają zupełnie inaczej- o wiele trudniej je zauważyć (w przypadku zardzewiałego ostrza jest to właściwie niemożliwe) i nie występują poza strefą hartowania z tego prostego powodu, że stal, która nie jest zahartowana, nie pęka, co zresztą legło u podstaw pomysłu na stworzenie głowni będących połączeniem miękkiego grzbietu z twardym ostrzem.

Usuwanie rozwarstwień jest o tyle skomplikowane, że nie da się ocenić jak głęboko biegną- czasem udaje się ich pozbyć po ledwie kilku przesunięciach po kamieniu, a czasem można zeszlifować ostrze na żyletkę i ciągle nie pozbyć się ware. Co więcej- jeśli już są, to będą pierwszymi miejscami w które wniknie wilgoć i ostatnimi które opuści. Rezultat ? Tworzące się pod powierzchnią "kieszenie" rdzy, powiększające się z upływem czasu, aż do momentu kiedy odpadnie cały płat stali. Ponieważ do tej pory nie wynaleziono metody spajania rozwarstwień która nie prowadziłaby do zniszczenia jego struktury (metal cholernie dobrze przewodzi ciepło, a do zniszczenia części efektów metalurgicznych w ramach hamonu wystarcza marne 80 stopni), nie ma skutecznego sposobu na to dziadostwo. Co się da, usuwa się szlifem wstępnym, z resztą niestety trzeba żyć. Na szczęście mimo że paskudna, nie jest to wada dyskwalifikująca ostrze, ba: ma nawet pewną zaletę. Nie występuje na chińskich podróbkach i jest jednym ze znaków które poświadczają, że ostrze zostało wykute zgodnie z zasadami mieczników japońskich, a już z pewnością że jest to ostrze o konstrukcji laminarnej. Dobre choć to.

W zależności od tego, gdzie znajduje się skaza, możemy mówić o mune ware, ha ware i co-tam-jeszcze-kto-sobie-wybierze-ware.



Typowy wygląd ware przed szlifem (czarna, pofalowana linia biegnąca w połowie szerokości ostrza). Chwilowo pominę inne kizu których, jak widać, dostatek.



Tu trochę mniej typowo: wydawać by się mogło że to powierzchniowe odspojenie które łatwo będzie usunąć...



... ale po wstępnym oczyszczeniu widać, że sprawa jest o wiele poważniejsza.

4 komentarze:

  1. Hell yeah. A mógłbyś napisać przykładowo coś o mentalności ludzi w Japonii? O ich współczesnych zwyczajach, cokolwiek. Bo widzę, że ty masz całkiem sporą wiedzę nie tylko o białej broni, ale też o japońskiej kulturze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, ale zupełnie nie znam mentalności współczesnych Japończyków. Coś tam wiem o kulturze dawnej Japonii ale współczesna jest mi kompletnie obca

    OdpowiedzUsuń
  3. ja_po chomika16 maja 2011 16:37

    W zasadzie to ich mentalność jakoś mocno nie mogła się zmienić przez ten czas. W końcu otworzyli się na Zachód dość późno. A jakby tak pomyśleć, to jednak zdecydowanie ciekawsza jest ich dawniejsza kultura niż ta obecna, przesiąknięta tym całym "amełykanizmem".

    OdpowiedzUsuń
  4. No fajnie że znowu działasz, ciekaw jestem efektów końcowych.
    norinaga

    OdpowiedzUsuń