środa, 3 października 2012

Moja prawda jest mojsza.

"To może jako następny ktoś z zupełnie innej beczki - Nichiren? :) "
A bardzo kolegę proszę- nasz klient nasz perpan.

Nichren pewnością był osobowością nietuzinkową, reformatorem religijnym który w poważny sposób wpłynął na kształt japońskiego buddyzmu. Równocześnie miał tyle cech twardogłowego, fanatycznego doktrynera, że o wiele łatwiej podziwiać jego wytrwałość i oddanie przekonaniom, niż wykrzesać z siebie sympatię dla tego rodzaju indywiduum.

Pochodził z najniższych warstw społeczeństwa. Sam pisał o sobie że pochodził z rodziny „chandala”, co w sanskrycie oznacza osoby zajmujące się usuwaniem zwłok i innymi tego typu „kalającymi” czynnościami. Odpowiednikiem tej kasty w Japonii byliby Eta. Jest w tym chyba trochę przesady- wiadomo że jego ojciec był rybakiem. W każdym razie przyszły prorok urodził się 16 lutego 1222 roku.Rodzice nadali mu imię Zennichimaro, które tłumaczyć można na wiele sposóbów, w każdym razie niezależnie od przekładu zawsze jest tam jakaś superlatywa i coś o słońcu („Wspaniałe słońce”, „Słońce cnót”). Nie wiadomo czy jest to historia „prawdziwa” czy legenda dopisana później przez zwolenników Nichrena, w każdym razie miało to mieć związek ze snem który przyśnił się matce tuż przed porodem- słońce spoczywające w kwiecie lotosu „wpłynęło” do pomieszczenia w którym była.

Niewiele wiadomo o najwcześniejszych latach jego życia. W wieku 11 lat wstąpił do klasztoru, pięć lat później został wyświęcony w świątyni sekty Tendai, w Kiyosumi-dera. Warto zwrócić uwagę na to, że sutra Lotosu uważana jest przez tę odmianę buddyzmu za najpełniej oddającą czy wyrażającą dharmę, co znajdzie później swoje odbicie w doktrynie którą stworzył Nichren. W każdym razie ten ostatni aż do 1253 wędrował po różnych świątyniach w kraju, zgłębiając doktrynę. Co ciekawe i bardzo nietypowe dla Japonii, nigdy nie posiadał mistrza. Był bezkompromisowym i chyba dość niezależnym intelektualnie samoukiem, który poświęcił się badaniom pism, ze szczególnym naciskiem na wielbioną przez niego sutrę Lotosu.

28 kwietnia 1253 roku ogłosił zręby swojej doktryny. Była ona o tyle nowatorska, że odrzucała przekonanie o nieuchronności następowania po sobie kolejnych epok czy- jak kto woli- faz rozwoju buddyzmu. Według Nichrena nadejście mappo było wynikiem nie tyle naturalnej i nieodwracalnej przemiany, co następstwem grzesznego przyzwolenia rządzących na niemoralność i „zatruwanie” czy „rozwadnianie” oryginalnej nauki Buddy. Wszelkie nieszczęścia jakie tylko mogły spać na kraj, naród czy jednostkę, były rodzajem boskiej odpłaty za szerzenie bądź dopuszczanie szerzenia się „fałszywych” poglądów. Jako że Nichren za prawdziwą uznawał wyłącznie własną, „oczyszczoną” z późniejszych wpływów wersję buddyzmu Tendai, wszystkie inne, wliczając tę z której nasz prorok się wywodził, uważał za twory piekielne (buddyzm Zen określał wprost nazwą „nauk demonów”, a nie była to bynajmiej najgorsza z obelg jakimi miotał). Rzeczywiście można uznać stworzoną przez niego wersję buddyzmu za rodzaj buddyjskiej ortodoksji. Nichrenizm z pewnością zrywał z górą ezoterycznego bagażu właściwego starym szkołom, odrzucał również przesłanie amidyzmu, chociaż warto zwrócić uwagę że tak jak amidyzm szerzył wiarę w nembutsu, tak szkoła Nichrena ukuła swoje własne daimoku czy, poprawniej, z pełnym szacunku przedrostkiem, o-daimoku, „Namu Myoho Renge Kyo” (Chwała Lotosowie boskiego prawa). Wers ten recytowano i śpiewano do wtóru łomotu bębnów chociaż trzeba oddać wyznawcom Nichrena sprawiedliwość- nie przypisywano mu niemal magicznej mocy sprawczej jaką nembutsu miało dla amidystów. Było to tylko i aż credo, znak rozpoznawczy i zawołanie bojowe jednej z najbardziej ksenofobicznych i nietolerancyjnych szkół buddyzmu japońskiego.

W 1260 Nichren ogłosił swój „Traktat o ustanowieniu właściwego kultu w celu zapewnienia szczęśliwości kraju” (Risshō Ankoku Ron). Pismo to zawierało ni mniej ni więcej tylko prostą wykładnię tego, jak to tajfuny, trzęsienia ziemi, nieurodzaje i wszelkie inne nieszczęścia są rezultatem przyzwolenia przez rządzących na głoszenie fałszywych bądź przestarzałych doktryn. Pomiędzy wszystkimi pouczeniami znajdowały się też przepowiednie mówiące że jeśli rząd nie naprawi swoich błędów, kraj zostanie ukarany najazdem z kontynentu (przepowiednia którą przypomniano sobie w czasie najazdu Mongołów). Szogunat odpowiedział w sposób zaskakująco łagodny, wyganiając hałaśliwego mnicha (banicję zniesiono niedługo później, w 1261). Oczywiście rząd z Kamakury swoje, a urażone szkoły buddyjskie i powiązani z nimi arystokraci swoje. Nichren spotykał się z zemstą różnej maści bonzów, raz próbowano go nawet zdekapitować. Uratowało go wówczas pojawinie się nad morzem „jasnej kuli, świecącej jak księżyc” które przeraziło katów. Sam prorok przyjmował wszelkie niedogodności jak przysłowiowy „dopust boży” , ale ani razu nie odstąpił od swoich poglądów, za co skazano go na wygnanie po raz kolejny, w roku 1272, które ponownie zniesiono w 1274. Na jego plus warto zapisać że kiedy po odparciu najazdu Mongołów różnej maści zakony zgłaszały swoje pretensje do nagrody za wymodlenie boskiej interwencji, Nichren, wezwany na dwór, nie wykorzystał tej okazji do zbierania owoców urzeczywistnienia się swojej przepowiedni sprzed lat (czego nikt pewnie by mu nie odmówił). Ograniczył się do kolejnego wygłoszenia tych samych, znanych wszystkim napomnień, które spotkały się z tym samym odezwem co zwykle- zignorowano go. Wówczas zastosował się do chińskiej maksymy mówiącej że mędrzec którego rady zostaną trzykrotnie odrzucone powinien się usunąć na bok i udał się na dobrowolne wygnanie na górę Minobu. Założył tam świątynię, Kuon-ji, która stała się centrum założonego przez niego wyznania. W 1282 słabujący na zdrowiu Nichren wybrał się „do wód”, by podreperować swój organizm korzystając z gorących kąpieli. Niestety, podróż okazała się być zbyt męcząca i po 10 dniach zmarł w posiadłości Ikegami Munenakiego świeckiego wyznawcy swojej doktryny.

4 komentarze:

  1. A już myślałem, że w odpowiedzi przeczytam: "a może frytki do tego?" ;)
    Zaiste ciekawe jest połączenie twardogłości, fanatyzmu z inteligencją i logicznym myśleniem (inwazji Mongołów lotos mu nie podpowiedział, facet chyba potrafił kojarzyć fakty i główkować). A cyrk z próbami uzyskania gratyfikacji za modlitwy ochronne był faktycznie niezły. No i niektórzy musieli dłuuugo na jakiekolwiek bonusy poczekać. Domo arigato gozaimasu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dozo. IMO po prostu miał sporo szczęścia- koniec końców przepowiadał rzeczy które MUSIAŁY się stać, było tylko kwestią czasu w którym momencie. To tak jak powiedzieć że w Polsce wzrosną ceny paliw. Tajfuny i trzęsienia ziemi, głód (w średniowieczu), najazd (w sytuacji kiedy od współbraci wiedział co stało się w Chinach i jak ekspansywni są Mongołowie)- nie wymagało to szklanej kuli ani nawet daru przewidywania.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak inni nie byli tak przewidujący - jasne, że opierał swoje proroctwa o wiadomości z Chin, ale nie miał on na nie monopolu i w sumie cała reszta Japonii powinna spodziewać się niedługiej wizyty z kontynentu w postaci wielkiej floty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie tak, koniec końców wyprawę wręcz sprowokował szogunat i wiedziano o niej z plus minus 10- letnim wyprzedzeniem. Inna rzecz że jeśli spojrzeć na klimat polityczny to Japonia w tym okresie raczej odwracała się od będących w zapaści Chin, które tak naprawdę niewiele miały do zaoferowania (przynajmniej jeśli chodzi o kulturę). Myślę że sporą rolę odgrywała tu najważniejsza idea w życiu Nichrena- chęć oczyszczenia doktryny i szukania kontaktu z "oryginalnymi", czystymi źródłami przekazu ale jeśli idzie o proroctwo- tu raczej straszył tym, co uważano powszechnie za synonimy apokalipsy i po prostu przypadkiem mu się udało.

    OdpowiedzUsuń