niedziela, 19 września 2010

Tak, kotku

Koty nie mają zbyt wiele szczęścia do legend. Pomijając krótki epizod ze starożytnym Egiptem, przez większość dziejów przyszywano im łatki narzędzi diabła (co samo w sobie jeszcze nie było chyba takie straszne, są inne istoty o których twierdzi się tak do dziś) bądź uznawano ich mięso za remedium na wszelkie choroby (co z kolei nawet najbardziej obojętnym na to co mówią człowieki kotom musiało wydać się poglądem dość groźnym). Jeśli chodzi o mitologię japońską sprawy wcale nie wyglądają lepiej niż w chrześcijańskiej Europie. Koty są złe, okrutne i na dobitkę mają ogony co, jak się okazuje, w oczach dawnych Japończyków było jednym z cięższych przestępstw jakich te stworzenia mogły się dopuścić. Nawet gdyby przymknąć oko na kwestię ogona to kot- podobnie jak wąż- nigdy nie płacze a to już- zgodzicie się- zbrodnia najcięższego kalibru.



Demoniczny kot- wampir z Nabeshimy. Jedna z ilustracji do opowiadań L.Hearn'a. Korzystając z możliwości zamówił on pod koniec XIX wieku ilustracje do zebranych przez siebie opowieści u japońskich artystów i rzemieślników, dzięki czemu stanowią one wyjątkowo cenne źródło ikonograficzne. Same opowiadania można znaleźć na http://www.gutenberg.org/browse/authors/h#a368

Mówiąc odrobinę poważniej koty zaraz po tym jak zostały zaimportowane z Chin (najprawdopodobniej w okresie Heinan) spotkały się w Japonii z mało sympatycznym przyjęciem. Tak, były przez jakiś czas zwierzętami cennymi- ba, maskotkami arystokracji, ale z miejsca zostały zaliczone do wrogiej ludziom grupy pół-demonicznych istot zmiennokształtnych takich jak lisy i tanuki. Wiele legend opowiada o kotach mordujących znaczące postaci by podstępem zająć ich miejsce i korzystając z pozycji jaką cieszyły się ich ofiary, dręczyć ich otoczenie (choćby przez wysysanie krwi czy „sił życiowych”. Oczywiście nie każdy kot który pojawił się na tym padole MUSIAŁ stać się demonem. Przyzwoite japońskie koty, mające krótkie, swędzące kikutki w miejsce ogonów, nie żyjące dłużej niż określona ilość lat (wedle innej wersji: nie przebywające z jedną rodziną dłużej niż ten czas), nie wyrastały zbyt duże i nie zostawały demonicznymi bakeneko. Jeśli jednak nie spełniały jednego z wymienionych warunków ich nieskromnie długi ogon rozdwajał się, zaczynały chodzić na tylnych łapach, miotać kulami ognia i ożywiać umarlaków. Obecność kota przy łóżku umarłego miała grozić pożarciem duszy nieszczęśnika a jeśli nawet- mimo demona siedzącego obok- szczęśliwie wyciągnął kopyta, wystarczyło żeby kot przeskoczył przez jego ciało i cała zabawa zaczynała się od nowa- ciało wstawało i zaczynało spełniać wszystkie kocie zachcianki. Tuńczyk, drapanie po grzbiecie, wymordowanie całej rodziny stępą do ryżu, władza nad światem i inne takie. Słowem: pomijając nieliczne pozytywne wyjątki które zostawiłem sobie na inny post, cały koci ród ma najgorsze notowania. Sprowadzał poronienia, nagłe śmierci, obłęd, suszę, czasem nawet sama obecność co groźniejszych kotów- demonów sprawiała że nawet ptaki przelatujące nad nimi spadały na ziemię martwe.



Dlaczego o tym w ogóle skrobię ? Otóż wydłubałem w sieci wyjątkowo pobożny i łzawo- zatroskany artykuł, napisany przez hiszpańskich duszpasterzy a poświęcony Hello Kitty. Zdaniem natchnionych moralistów maskotka ta została stworzona przez zrozpaczonego ojca, który by uratować swoje chore na raka dziecko podpisał pakt z szatanem, oferując w zamian za życie dziecka stworzenie symbolu który będzie czczony na całym świecie ku chwale piekieł. Hello Kitty ma być więc Hell- o- kitty i żadne, dokładnie ŻADNE dziecko nie powinno się bawić tym bezecnym tworem. Oczywiście najprawdopodobniej nie ma żadnego związku pomiędzy japońskimi przesądami dotyczącymi felis silvestris domesticus i hiszpańską teorią spiskową ale zbieg okoliczności jest- przyznacie- czarujący.

PS. Co ciekawe jest pewne podobieństwo pomiędzy europejskimi przesądami na temat uzdrowicielskiej mocy kociego mięsa i wierzeniami Japończyków. Zdaniem tych ostatnich w ogonach bakeneko miał się znajdować włos, którego spożycie było panaceum na wszystkie choroby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz