Rokujo opętała Aoi no Ue. Oczywiście bezpośrednie okazywanie zawiści nie uchodzi damie o jej pozycji, zwłaszcza w sytuacji kiedy powodem całego zamieszania była afektacja kochanka. O całym tragicznym zdarzeniu nie wiedziała, ba- jeśli wierzyć autorce, szczerze współczuła ofierze. Rzeczywistego sprawcę demonicznego opętania kochanki Promienistego Księcia udało się zidentyfikować przypadkiem, a to za sprawą zapachu palonego maku, kadzidła używanego podczas rytuałów odpędzania demona którym przesiąknęły szaty damy Rokujo. Cała historia jest jednym z dziwniejszych rozdziałów Genji Monogatari. W opowieści elementy nadnaturalne nie pojawiają się zbyt często, toteż rozdział poświęcony opętaniu demonicznemu jest przez niektórych krytyków uznawany za nie pasujący do całości. Jakkolwiek by nie było, jest on najbardziej znanym opisem działania mononoke.
Mononoke to dość tajemnicze istoty pozbawione formy. Ich nazwa początkowo zapisywana była fonetycznie, dopiero po jakimś czasie przypisano jej znaki kanji, stąd trudno o odgadnięcie jaka interpretacja nazwy będzie pierwotną. Wiemy że składa się ona z dwu członów: mono, który należałoby przetłumaczyć jako „coś”, zwykle coś nieznanego, niedookreślonego (w tym przypadku nie ma większych kontrowersji), oraz ke – zapisywane jako 気 oznacza energię, ale w odmiennym (dominującym obecnie) zapisie 怪 również coś dziwacznego, podejrzanego, widmowego. Sądząc z mizernych rezultatów jakie przyniosły działania najpotężniejszych dworskich egzorcystów mamy do czynienia z bytami potężnymi i równocześnie wyjątkowo słabo określonymi.
Opętanie dokonało się bez udziału woli i świadomości osoby która była przyczyną całego wydarzenia. Nie był w nie zaangażowany żaden demon czy inny piekielny przydupas. Mononoke nie zaliczają się tak naprawdę do yokai- są raczej sposobem w jaki manifestują się skrywane a potężne emocje zupełnie zwyczajnych osób. W literaturze klasycznej znajdujemy jeszcze jeden przykład działań tych istot, historię opowiadaną przez wielką konkurentkę Murasaki Shikibu. Wspomina ona kilkukrotnie o zabiegach egzorcystów, przy okazji swoim zwyczajem napomykając o ich nieszczególnie nabożnym zachowaniu.
Sama wiara w opętanie ma czcigodne korzenie, zagnieżdżona jest w szamanizmie (od którego- bądźmy szczerzy- shinto nieszczególnie daleko odpełzło), z jego brakiem wyraźnego rozdziału światów duchów, demonów i ludzi. Choroby, słabości, nieszczęścia- wszystko to było wynikiem działań istot nadprzyrodzonych które posługiwały się ciałami swych ofiar dla osiągnięcia własnych celów. Dręczenie nie ustawało dopóki ów cel nie został osiągnięty. Człowiek był wehikułem służącym woli istoty nadprzyrodzonej. Popychadłem bogów.
Kiedy przyjmie się tego rodzaju optykę, jasnym staje się że wyleczenie chorego możliwe jest tylko na dwa sposoby.
Jednym z nich jest podjęcie walki: przeciwstawienie dręczycielowi istoty potężniejszej od niego (których uwagę przyciągana na różne, mniej lub bardziej zrytualizowane sposoby) któregoś z boskich orędowników) i sprawienie by pobyt w ciele opętanego stał się skrajnie nieprzyjemny. Hałasowano, potrząsano różnej maści magicznymi grzechotkami czy dzwonkami, okadzano wszystko zapachami o których wierzono że są dla niematerialnego gościa szczególnie niemiłe, używano mających podobne właściwości ziół.
Pielgrzym z podróżnym kijem- grzechotką shakujo (sanskr. khakkhara). Pierwotnym przeznaczeniem laski z brzękadłami było odstraszanie groźnych zwierząt oraz ostrzeganie przed pielgrzymem drobnych stworzeń, by ten nieopatrznie nie nadepnął na któreś i nie spaprał sobie karmy. Dżwięk brzękadła miał również odstraszać demony, stąd używano go podczas egzorcyzmów. Shakujo było również jedną z legendarnych broni wu-shu. Ręcznie kolorowana fotografia z końca XIX w.
Drugi sposób polegał na czymś zupełnie odwrotnym- odkryciu i spełnieniu życzeń prześladowcy. Niestety, opętani zwykle nie byli w stanie komunikować się ze sprawcą swoich nieszczęść (koniec końców nie zawsze byli świadomi przyczyny stanu w którym się znajdują). Konieczny był interpretator czy mówiąc precyzyjniej głośnik. Funkcję taką brał na siebie pomocnik egzorcysty, zwykle osoba specjalnie przygotowana do pełnienia roli głośnika czy „ust” wyjawiających sekrety i pragnienia, a czyni to zawsze w sformalizowanej, teatralnej manierze, używając idiomów których kobietom wysokich rodów nawet nie wypadało znać. Co znamienne o ile opętującym jest zwykle duch kobiety, to medium niemal zawsze (przynajmniej do końca epoki Heinan, czasu „działania” mononoke w klasycznej postaci) są mężczyźni. Jeśli wierzyć relacji Sei Shonagon, kobieta- medium była w jej czasach widokiem nie do zniesienia dla arystokratycznych widzów. Połączenie niekontrolowanego, „dzikiego” zachowania z ceremonialnym, „męskim” językiem było czymś co wykraczało poza wszelkie normy. Rola kobiet- szamanek została zredukowana do kilku największych przybytków shinto jak choćby Ise (stopniowe wypieranie ich z oficjalnego kultu to wyjątkowo pasjonujący temat, ale chyba ciut zbyt obszerny na drugą nad ranem).
Niezależnie od sposobu działania który okazywał się skuteczny w danej sytuacji, niezależnie od tego czy całą operację przeprowadzał szaman, kapłan czy wróżbita, w swojej istocie egzorcyzm zawsze polegał na przywróceniu porządku świata. Oczyszczeniu tego co nieczyste, naprawieniu krzywd które bez zaświatowej interwencji pozostawałyby nieznane. Wyrównanie i zamknięcie rachunków. W tym miejscu starożytne zabiegi magiczne i współczesne teorie różnej maści psychologów spotykają się. To co nieuświadomione, nieznane, zapomniane i destruktywne po nazwaniu i poznaniu przestaje szkodzić.
Mam jedno pytanie. Jakie były... hmm... oznaki tego, że ktoś jest opętany? Skąd taki egzorcysta wiedział, że akurat w tej osobie "coś" siedzi? Tego nie napisałeś, a to moim zdaniem dość ważne.
OdpowiedzUsuńPrawie każe nietypowe zachowanie czy choroba kwalifikowało się do tej kategorii. Pytaniem było raczej "jakiego rodzaju duch/ demon / bóstwo jest przyczyną i czego chce" niż "czy dolegliwości są przyczyną ich działań".
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam ;P
OdpowiedzUsuń