poniedziałek, 8 listopada 2010

Urameshi, Iemon-dono

Większość motywów obecnie uznawanych za ikoniczne dla tradycyjnej kultury japońskiej jest w gruncie rzeczy dość młodych i, co może zabrzmieć jak bluźnierstwo dla wielbicieli wszystkiego co samurajskie, nie mają one właściwie żadnego związku z kulturą wysoką. Obraz "dawnej" Japonii, taki, jaki obecnie serwuje się masom jako , jest zlepkiem dzieł najbardziej pogardzanych w ówczesnym społeczeństwie- mieszkańców wielkich miast. To oni „skalani” obracaniem pieniądzem i dzięki owemu skalaniu błyskawicznie przerastający równie dumnych co coraz częściej obdartych wojowników byli spiritus movens eksplozji kultury. Dawny mecenat daymio i szogunów został wbrew intencjom które przyświecały edyktom Ieayasu zepchnięty w cień przez mecenat wielkich kupców i domów handlowych. Dokonało się to nieomal „od niechcenia”, wręcz przypadkowo, a stworzona przez nich kultura do tego stopnia zdominowała pejzaż Japonii, że przedstawiciele wyższych klas gotowi byli na odwieszanie na kołku własnych przywilejów byle być dopuszczonymi do możliwości brania udziału w rozrywkach plebsu.
Jedną z gigantycznych „fabryk” nowych motywów był teatr, mówiąc precyzyjniej znienawidzone przez szogunat przedstawienia kabuki. O ile wcześniejsze noh uznawano za rozrywkę godną samurajów, o tyle kabuki było czymś co wywracało do góry nogami całą koncepcję rozdziału klas. Już samo to, że na widowni status społeczny nie miał znaczenia stanowił policzek dla władz. Co gorsze niesamowita popularność sztuk sprawiała że nagle aktorzy, ludzie będący do tej pory poza nawiasem społeczeństwa, stawali się idolami mas, wielbionymi zarówno przez samurajów jak i najbiedniejszych z biednych. Jakby tego było mało, teatry , jako miejsca w których gromadziły się masy potencjalnych klientów, błyskawicznie obrastały różnej maści przybytkami, od względnie niewinnych sklepików w których można było kupić pamiątki, po domy uciechy. Świat ukiyo nie tyle celowo odrzucał etos samurajski, co raczej w ogóle się nim nie zajmował, tworząc własny model uznając chwilową przyjemność (w przypadku nisko opłacanych robotników często okupywaną przymieraniem głodem) za ważniejszą od heroicznych ideałów bushi.

Historia o której chciałem napisać zaczęła swój żywot jako jedna z popularniejszych sztuk teatralnych epoki Edo. Została napisana przez Tsuruya Nanboku IV i jest do dziś najsłynniejszą japońską opowieścią o duchach. Dla porządku: treść. Yotsuya Kaidan (bo tak brzmi oryginalny tytuł) opowiada o- jakżeby inaczej- zemście zza grobu. Istnieje kilkanaście wariantów i adaptacji, jednak sednem pozostaje nieodmiennie historia Oiwy, pięknej żony ronina Tamiya Iemon'a. Rywalką o względy jej męża jest córka bogatego Ito Kihei która, by pognębić rywalkę, podsyła jej zatruty krem który sprawia, że twarz Oiwy zostaje oszpecona- jedno z jej oczu znika pod opuchlizną, połowa głowy łysieje. Iemon opuszcza dom żony, nakazując słudze zgwałcić ją (co dawałoby mu prawo do porzucenia jej). Do gwałtu nie dochodzi, jednak w czasie szarpaniny Oiwa przypadkowo rani się śmiertelnie mieczem bądź- inna wersja- po zobaczeniu swojego odbicia w lustrze popełnia samobójstwo. Od tej pory jej duch, w postaci klasycznego onryo, prześladuje wszystkie osoby które w jakikolwiek sposób przyczyniły się do jej nieszczęść. W czasie nocy poślubnej Iemona i jego nowej żony ukazuje się zamiast rywalki. Iemon tnie mieczem ducha, tylko po to, by odkryć że właśnie zamordował córkę Ito. Kolejno giną wszyscy związani z Oiwą i Iemonem. W ostatnim akcie opętany przez ducha, oszalały Iemon zostaje zabity przez szwagra Oiwy, Sato Yomoshichiego.



Oiwa oczami wielkiego Utagawy Kuniyoshiego. Zdecydowanie nie jest to najlepsza z jego prac, tym niemniej stanowi świetny przykład tego, jak wyglądały masowo drukowane wyobrażenia japońskich okropności.

Sztuka była wściekle popularna, do dziś powstało ponad 30 filmowych adaptacji (między nimi moja ulubiona, anime "Ayakashi: Samurai Horror Tales"), podobno nawet postać Sadako z „Ringu” jest hołdem jaki reżyser złożył twórcy Yorsuya Kaidan. Powieść ta jako pierwsza przenosiła historie o duchach z pałaców arystokracji, pól bitew czy odludnych i posępnych miejsc znanych z legend „pod strzechy”, lokując całą historię w dobrze znanych realiach zwykłych, miejskich domów, a przez to ściągając wszelkie paskudztwa i niesamowitości jakimi raczono się nawzajem w bezpośrednie otoczenie widzów, strasząc ich wizją upiornego sąsiedztwa. W czasie debiutu na scenach przyciągała widzów niespotykaną wcześniej ilością krwawych czy obrzydliwych scen, wśród których znajdowała się min. parodia jednej z bardziej lubianych przez Japończyków sytuacji erotycznych- widoku kobiety, która szykując się do snu rozczesuje włosy. Kiedy w Yotsuya Kaidan Oiwa czesze włosy, za jej plecami zbiera się monstrualny kłąb- rezultat działania oszpecającej trucizny. Chwilę później aktorka odwraca do publiczności odpowiednio ucharakteryzowaną twarz, potęgując efekt.

Niektórzy badacze kabuki uważają że inną przyczyną niecodziennej popularności historii mściwego ducha jest sposób w jaki pokazuje ona przemianę ról oprawcy i ofiary. Iemon- początkowo kat, w ostatnich odsłonach jest już tylko niezdolną do obrony ofiarą, kimś kto zostaje zabity nie tylko z zemsty ale, jak deklaruje ze sceny sam Yomoshichi, z litości. Z kolei Oiwa- piękna, bezbronna i niewinna, zmienia się w odrażającego i niemal wszechmocnego demona. Podobno współcześni znajdowali tu aluzje do aktualnej sytuacji politycznej.



Wydawcy drzeworytów szczególnie upodobali sobie motyw lampionu, który w oczach na wpół obłąkanego Iemona miał przemieniać się w postać ducha. Ukiyo-e Shunkosai Hokuei (aktywny od 1824 do 1837, specjalizował się min. w portretach aktorów kabuki). Warto zwrócić uwagę na literę namalowaną na czole upiora. To niedokończona litera sanskrytu symbolizująca Buddę Amitabhę- tego który związany był ze zbawieniem zmarłych. Niekompletność znaku ma oznaczać brak gotowości Oiwy do opuszczenia tego świata.

Wracając na momencik do ikonografii: znaki rozpoznawcze Yotsuya Kaidan to zawodzący krzyk Oiwy „Urameshi, Iemon-dono” i oczywiście sama postać złowieszczego ducha- kobiety z długimi, czarnymi włosami, opuchlizną na jednym oku, makijażem w kolorze indygo, ubrana w białe, pogrzebowe kimono. Co ciekawe podobno sama opowieść jest „przeklęta”- członkowie ekip filmowych mają być prześladowani klątwą Oiwy a liczne wypadki na planach zdjęciowych zdają się potwierdzać ten fakt.

Ciekawość, jak wyglądają spirytystyczne zabezpieczenia serwerów na których Google wiesza blogi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz